<< >> wszystkie blogi

yxlez's blog

Potwornie absurdalny blog

gula

2008-11-10 23:53:47 · 3 komentarze
Jeżeli nie macie zamiaru czytać całego od deski do deski to odpuście od razu bo wtedy to jest bez sensu. Tylko dla wytrwałych. Dawno, dawno temu, w czasach kiedy statki pływały po morzach jedynie dzięki sile wiatru, żył sobie pewien kapitan przez wszystkich Wilkiem zwany. Byłby on zwyczajnym kapitanem gdyby nie fakt, że był on jednym z najmądrzejszych ludzi na świecie. Pływał on po wodach jakich nie widzieli inni, widział dziwy i różne cuda. Nikt ze znanych ludzi nie był w stanie zaskoczyć go czymkolwiek. Przyszedł więc dzień kiedy kapitan zbierał załogę na kolejny rejs. Mądrość mądrością ale zarabiać też trzeba. Tak więc siadł on sobie w swojej kajucie na statku, który był zakotwiczony w porcie. Nie musiał długo czekać na pierwszych chętnych. Pierwsze rozmowy wyglądały naprawdę standardowo: -Co pan umie? - Stawia pytanie kapitan. -Ja umiem zajmować się żaglami. Naprawianie, przechowywanie itd. -Chodź na pokład - przyda nam się ktoś taki. -Co pan umie? -Ja jestem kucharzem okrętowym -Chodź pan. Wśród ludzi, którzy zjawiali się u kapitana byli majtkowie, bosmani, działowi, celowniczy i cała inna zgraja ludzi, którzy powinni się znajdować na statku. Ciekawie zrobiło się dopiero kiedy przyszedł jegomość dość dziwny z wyglądu i sposobu mówienia. Nie miał budowy kogoś kto robił na statkach i był dość niechlujny. -Co pan umie? - Znów zagaił kapitan. -Umiem robić gule. Kapitan w tym momencie zatrząsł się nieznacznie bowiem o czymś takim jak gula kapitan nigdy przenigdy nie słyszał. Jaki spotkałby go wstyd gdyby ktoś się dowiedział, że on czegoś nie wie! To niedopuszczalne! Nie może stracić swojej reputacji człowieka tak mądrego przez jakąś gule! Postanowił więc udawać. Jeżeli będzie udawał, że wie co to jest to z pewnością w końcu się dowie i nikt nawet nie będzie nic przypuszczał. -Ah taaaak – powiedział kapitan z miną znawcy – więc jakie robi Pan te gule? Dobre? -Paaanie kapitaaaaniee – rzekł przeciągając sylaby – ja w robieniu guli jestem mistrzem. W całym świecie nie znajdzie Pan lepszych niż te, które robię jaaa. -Nad czym więc się będziemy zastanawiać? Chodź Pan na pokład! Kapitan skompletował resztę załogi i ruszyli w rejs. Natychmiast wszyscy wzięli się do roboty. Przywiązali działa na miejsca, zabezpieczyli ładunek. Jedni szorowali pokład na połysk inni uwijali się tu i tam. Kucharz gotował, obserwator w bocianim gnieździe komunikował o sytuacji na wodzie. Wszyscy uwijali się w pocie czoła. Jedynie facet od guli nie robił nic. Chodził sobie oglądał statek, przyglądał się pracy innych i stołował się często i gęsto. Kapitan cierpliwie znosił jego zachowanie przez kilka ładnych tygodni. Bał się go zapytać dlaczego nie robi tej guli bo gdyby wyszło na jaw, że on nie ma pojęcia co to jest to byłby skończony. Pewnego dnia jednak postanowił zagadać. Tylko tak żeby wyglądało inteligentnie. -No człowieku to jak będzie? Zrobisz w końcu tą gulę czy nie? -Ale Panie kapitanie! Jak to tak? Bez projektu? Bez przygotowania? -Ależ nie, nie! Jeżeli potrzebujesz projektu to sporządź takowy. Przygotuj się należycie. Liczy się precyzja i dokładność. -Tak jest panie kapitanie. Facet obijał się jeszcze kilka dni ale gdy widział kapitana patrzącego nieprzychylnym już wzrokiem wziął się do roboty. Zszedł pod pokład i jak zniknął tam to przez całe trzy dni nikt go nie widział. Kiedy wyszedł to widzieli go tylko ci co mieli wzrok bystry bowiem przemknął on po pokładzie niczym cień. Wszedł do kajuty kapitana i spod płaszcza wyciągnął elegancko zwiniętą kartkę papieru. Kapitan spojrzał na niego i ujrzał troszkę wychudłą twarz, bledszą niż zwykle i podkrążone oczy. Nic nie mówiąc wziął papier. Rozłożył go na stole i przed jego oczyma pojawił się dziwny schemat, którego kapitan za nic nie mógł zrozumieć. Były na nim kreski, obliczenia, wykresy, koła i cyfry. Po raz kolejny postanowił grać znawcę. -Doskonały projekt muszę przyznać. Tak dobrego nie widziałem już od lat. -Noo bo wiee Pan kapitanieee. -Wiem wiem. Teraz weź go i zrób mi gulę. -Tak jest. Facet schował więc projekt pod płaszcz i po raz kolejny zniknął pod pokładem na trzy dni. Tym razem wszystkich strasznie gnębiło co on tam robił. Słyszeli oni dziwne odgłosy. Trzaskanie, skrzypienie, stukanie i inne tajemniczo brzmiące dźwięki. Gdy wszystko ucichło po raz kolejny przez pokład przemknął cień, który widzieli nieliczni. W kajucie kapitana stanął człowiek zmęczony pracą i brakiem snu. Spod płaszcza wyjął niecodziennie wyglądający metalowy przedmiot. Kapitan obejrzał go uważnie. Było to coś na kształt metalowej rury z otworami różnej wielkości i kształtu na całej długości. Kapitan nawet mając to w rękach jednak nie mógł domyślić się do czego to służy. Standardowa gra na cwaniaka: -Mhmmm. To jest bardzo dobra gula. Świetne wykonanie. Naprawdę profesjonalna robota. Kapitan po dokonaniu oględzin na oczach twórcy odłożył ją na półkę. Chodził wokół niej całymi dniami i nocami rozmyślając. Nie mógł jeść, nie mógł spać. Trwało to kilka kolejnych tygodni, aż pewnego dnia obudził się rano i nie pomyślał o niej. Od tego dnia jego myśli stawały się coraz czystsze i niezmącone tajemnicą guli. Życie kapitana praktycznie wróciło do normy. Toczyło się tak przez krótki czas do dnia w którym na horyzoncie pojawił się inny statek. Załogę ogarnęła euforia gdy wszyscy ujrzeli, że statek ów płynie pod tą samą banderą. Gdy statki zbliżyły się do siebie marynarze rzucili kładki między pokładami. Powitaniom i radości prawie nie było końca. Standardowo według wszelkich morskich kodeksów honorowych nasz kapitan Wilk zaprosił kapitana drugiego statku na obiad. Siedzieli, rozmawiali o trudach podróży i sprawach o których kapitanowie statków zwykli rozmawiać. Wszystko toczyło się zwyczajnym trybem do momentu w którym kapitan tego drugiego statku nie zaczął rozglądać się po kajucie. Zobaczył jakieś obrazy, szkielety ryb, starą szablę i w pewnej chwili jego wzrok zatrzymał się. Oczy jego stały się wielkie a szczęka opadła by na stół gdyby tylko mogła. -Co Ci się stało przyjacielu? - rzekł kapitan Wilk widząc niezwykły stan swego kompana. -Ależ to jest niesamowite! To jest coś niebywałego! -Ale co? -Jak to co? GULA! Ona jest po prostu doskonała! Takiej wspaniałej sztuki jeszcze nie widziały moje oczy! -No bo wiesz – zaczął kapitan Wilk udając, że wie o co chodzi – ja mam takiego jednego gościa, który mi takie gule robi. Wiesz, profesjonalista. -Cudoooo! Ej Stary! A możemy tą gule dzisiaj wieczorem? Wiesz. „Orzesz w mordę!” Pomyślał kapitan. Znowu gra na znawcę: -Ah! Po co w ogóle to pytanie! Oczywiście że możemy. -Ale to jest coś tak wspaniałego, że nie wiem czy jestem godny by to przeżywać. -Uwierz mi Stary, że dla mnie to nic niezwykłego. Z chęcią zrobię to dla Ciebie. -Będę zaszczycony. Więc dzisiaj wieczorem na pokładzie u was. -Mi pasuje. Kapitan Wilk bardzo się zdenerwował. Zgodził się na coś o czym nie miał pojęcia. Wieczorem wyszedł ze swojej kajuty na pokład. Widok był uderzający. Dwa statki obok siebie skąpane w czerwonych promieniach zachodzącego słońca pod idealnie czystym niebem. Marynarze stali w dwóch równiutkich rzędach. Wszyscy czyści, w wyprasowanych galowych strojach. Elegancja i dostojeństwo były aż wyczuwalne w powietrzu. Kapitan Wilk podszedł do dziobu statku gdzie stał jeszcze bardziej elegancki niż wszyscy kapitan drugiego statku. Stanął obok niego i nagle między rzędami marynarzy pojawiła się delegacja marynarzy z obu statków. Dwójka z przodu niosła sztandary statków, za nimi szedł jeden, który niósł gule na czerwonej jedwabnej poduszce obszytej złota nicią. Cała delegacja podeszła do kapitana Wilka i z najwyższym szacunkiem podała mu gule. Drżącymi rękami chwycił ją i rozejrzał się po twarzach zebranych. Oto nadeszła chwila w której chyba musi powiedzieć prawdę. Jego wzrok padł na kapitana drugiego statku. Jego myśli nagle stały się czyste. Zwrócił się do swego kompana: -Przyjacielu mój, towarzyszu służby. Proszę Cię czyń honory. -Ależ nie mogę. To jest zbyt wielki zaszczyt jak dla tak prostego człowieka jak ja. -Jestem jednak innego zdania. Proszę Cię zrób to na dowód naszej przyjaźni. -Kiedy ja naprawdę nie mogę. To jest zbyt dostojne. Przez kolejne kilkanaście minut trwała taka dyskusja. W końcu naszemu kapitanowi udało się przekonać drugiego żeby jednak wziął tą gule. Przestał się tak mocno denerwować bo teraz mógł sam zobaczyć co się stanie. Kapitan drugiego statku z najwyższą czcią ujął gulę w drżące ręce i podszedł do burty. Wygłosił krótkie acz wspaniałe przemówienie o morzu, honorze, służbie i męstwie. Nawiązał do wzniosłości tej chwili. Gdy skończył mówić wystawił ręce nad burtę i wszyscy widzieli to w zwolnionym tempie jak puszcza gule. Ta oświetlona ostatnimi czerwonymi promieniami słońca wyglądała naprawdę misternie. Spadając lekkim obrotowym ruchem zbliżała się nieuchronnie do wody. Wszyscy jak stali wstrzymali oddech. Zamarli na kilka sekund. Wtedy zobaczyli jak gula styka się krawędzią z powierzchnią wody. Widok oświetlonej na złotoczerwono guli dotykającej już wody na zawsze pozostał w sercach obserwujących. Ta chwila jednak musiała minąć - gula całkowicie zanurzyła się pod wodą... i zrobiła: gul gul gul.
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty
Moje pliki
Statsy bloga
  • Postów: 1
  • Komentarzy: 3
  • Odsłon: 1198

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi