Album: religijny
« | » |
29339456_436903390063288_4310133947239494544_n
– Partanina! – krzyknął ceglarz. – Gówniana robota! Suchy wzięli chrust, suchy! Jako ta słoma!
– Iście, partanina – ocenił chudy w filcowej czapce. – Husyta ani głosu wydać nie zdołał! Nie umieją palić. U nas, we Frankonii, opat z Fuldy, oho, ten potrafił! Sam stosy dozorował. Tak kazał bierwiona układać, że wpierw same nogi smażył, do kolan, potem zasię wyżej, do jajec, potem…
– Złodziej! – cienko zawyła skryta w tłumie kobieta. – Złooodzieeeeej! Łapaj złodzieja!
Gdzieś pośród ciżby płakało dziecko, ktoś przygrywał na fujarce, ktoś rzucał kurwami, ktoś śmiał się, zanosił nerwowym, kretyńskim śmiechem.Stosy huczały ogniem, biły silnymi podmuchami żaru. Wiatr zawiał w stronę podróżnych, przynosząc ohydny, duszący, słodkawy zapach palonego trupa. Reynevan zasłonił nos rękawem. Ksiądz Granciszek zakasłał, Dorota zakrztusiła się, Urban Horn splunął, krzywiąc się niemiłosiernie.
Wszystkich zaskoczył natomiast rabbi Hiram. Żyd wychylił się z wozu i równie gwałtownie co obficie zwymiotował – na pątnika, na ceglarza, na mieszczkę, na Frankończyka tudzież na wszystkich innych, będących w pobliżu. Dookoła natychmiast zrobiło się luźno.
– Proszę wybaczyć… – zdołał wybełkotać rabbi między kolejnymi paroksyzmami. – To nie jest żadna polityczna demonstracja. To jest zwyczajny rzyg.
"Narrenturm" - Andrzej Sapkowski
– Iście, partanina – ocenił chudy w filcowej czapce. – Husyta ani głosu wydać nie zdołał! Nie umieją palić. U nas, we Frankonii, opat z Fuldy, oho, ten potrafił! Sam stosy dozorował. Tak kazał bierwiona układać, że wpierw same nogi smażył, do kolan, potem zasię wyżej, do jajec, potem…
– Złodziej! – cienko zawyła skryta w tłumie kobieta. – Złooodzieeeeej! Łapaj złodzieja!
Gdzieś pośród ciżby płakało dziecko, ktoś przygrywał na fujarce, ktoś rzucał kurwami, ktoś śmiał się, zanosił nerwowym, kretyńskim śmiechem.Stosy huczały ogniem, biły silnymi podmuchami żaru. Wiatr zawiał w stronę podróżnych, przynosząc ohydny, duszący, słodkawy zapach palonego trupa. Reynevan zasłonił nos rękawem. Ksiądz Granciszek zakasłał, Dorota zakrztusiła się, Urban Horn splunął, krzywiąc się niemiłosiernie.
Wszystkich zaskoczył natomiast rabbi Hiram. Żyd wychylił się z wozu i równie gwałtownie co obficie zwymiotował – na pątnika, na ceglarza, na mieszczkę, na Frankończyka tudzież na wszystkich innych, będących w pobliżu. Dookoła natychmiast zrobiło się luźno.
– Proszę wybaczyć… – zdołał wybełkotać rabbi między kolejnymi paroksyzmami. – To nie jest żadna polityczna demonstracja. To jest zwyczajny rzyg.
"Narrenturm" - Andrzej Sapkowski
Kod HTML wszystkich zdjęć albumu do umieszczenia na dowolnej stronie:
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą