Co powiedziane dzisiaj brzmi normalnie, ale 20 lat temu wzięliby cię za wariata
fedotido
·
31 sierpnia 2021
74 217
352
175
Internauci tym razem postanowili puścić wodze kreatywności i spróbowali wymyślić kilka zdań, które dzisiaj brzmią całkowicie normalnie, ale 20 lat temu wzbudziłyby mieszane uczucia i każdy pomyślałby, że osoba je wypowiadająca ma nierówno pod sufitem.
Jeśli myślisz, że „obrzydliwości” związane z naszymi ciałami
ograniczają się do czynności wydalniczych i puszczania gazów, to muszę cię
zmartwić. Im bardziej obserwujemy ludzki organizm, tym więcej
poznajemy jego wybitnie wręcz niesmacznych cech, które to spokojnie
mógłby, z dbałością o detale, zobrazować nam Peter Jackson,
gdyby tylko zechciał kiedyś zasiąść za kamerą drugiej części
„Martwicy mózgu”.
W filmowej lub
komiksowej rzeczywistości trafiają się ludzie, którzy przychodzą
na świat z jakimiś nadprzyrodzonymi cechami. Te „moce” mogą oni potem wykorzystać do walki z kosmicznymi najeźdźcami czy szalonymi
geniuszami, którzy chcą przejąć władzę nad światem. W
rzeczywistości również zdarzają się przypadki osób, które
rodzą się z jakimś niesamowitym prezentem od losu. Niestety nie są
to cechy typu: nadludzka siła, lasery w oczach czy umiejętność
rozmawiania z ryjkowcami (to takie chrząszcze), ale zazwyczaj rzeczy
znacznie mniej, nazwijmy to, chlubne. I tak na przykład
6% kobiet
rodzi się z przypadłością zwaną polimastią. Są to dodatkowe
gruczoły mleczne, które to rozwijają się pod pachami.
Z posiadania takiego
„gratisu” pani może sobie nie zdawać sprawy aż do momentu,
kiedy urodzi dziecko, a spod pach zacznie jej wyciekać mleko! Zdarza się jednak, że w tym miejscu niektóre panie mają regularną,
dodatkową pierś z brodawką sutkową.
Wnętrze twego
otworu gębowego to prawdziwy raj dla bakterii i wszelkiej maści
drobnoustrojów. Jak dotąd uczeni naliczyli ponad 700 różnych
odmian tego dziadostwa. Spokojnie jednak – większość z
mieszkańców naszych gęb nie jest dla nas szkodliwa, o ile tylko
dbamy nie tylko o nasze zęby, ale i zachowanie równowagi flory
bakteryjnej całego ciała. Nie zmienia to jednak faktu, że musimy żyć ze
świadomością posiadania w ustach naprawdę ogromnej społeczności
mikroorganizmów.
Szacuje się bowiem, że rezydentami typowej
ludzkiej paszczy jest średnio 6 miliardów bakterii. To niewiele
mniej niż wynosi stan obecnej ludzkiej populacji naszej planety!
Pójdźmy jednak jeszcze dalej. W zasadzie można uznać, że sami jesteśmy bardziej
bakteriami niż ludźmi. Uśredniając, przeciętny człowiek składa
się bowiem z 30 trylionów komórek i aż 39 trylionów bakterii.
Uczeni jednak starają się walczyć z tym mitem, twierdząc, że
czasem wystarczy porządnie się wysrać, aby przewagę w tej
statystyce zyskały nasze komórki…
Pogadajmy teraz o
dupie. Bynajmniej nie Maryni, tylko tej naszej własnej, osobistej. Tej, która
jest z nami dłużej niż jakakolwiek inna część ciała. A było
to tak: w 1908 roku austriacki biolog Karl Grobben dokonał
podziału zwierząt na pierwouste i wtórouste. W obu przypadkach na
samym początku rozwoju embrionalnego formuje się tzw. pragęba,
która jest niczym innym jak pierwotnym otworem jelita.
W przypadku
pierwoustych pragęba z czasem przyjmie postać otworu gębowego.
Tymczasem całkiem odwrotnie jest u zwierząt wtóroustych, bo
tutaj
na miejscu pragęby uformowany zostanie odbyt. Tak się składa, że
człowiek zalicza się do wtóroustych, a więc u nas wszystko
zaczęło się od dupy.
Czym jest żółtawa
maź, którą wydłubujesz z ucha podczas codziennej
pielęgnacji? To wydzielina powstała z połączenia
substancji produkowanej przez gruczoły łojowe oraz potu
wytwarzanego przez gruczoły apokrynowe, czyli dokładnie te same,
które znajdują się pod naszymi pachami. Tak zwany pot apokrynowy
produkowany jest szczególnie intensywnie podczas silnych emocji,
takich jak np. stres. O ile sama ta wydzielina nie posiada żadnej
woni, to już w kontakcie z bakteriami następuje jej rozkład i
towarzyszy temu wyjątkowo przykry zapaszek.
Uczeni
zaobserwowali, że u ludzi zestresowanych organizm produkuje więcej
woskowiny, która – na domiar złego – śmierdzi gorzej niż stopy
tirowca!
Nie musisz długo
czekać. Dosłownie chwilę po twojej śmierci twój organizm wyda
pozwolenie na rozpoczęcie operacji „Autoliza” – tak bowiem
nazywa się proces samotrawienia zachodzący w obumarłych komórkach.
Krótko po tym, jak te pozbawione zostają tlenu, wzrasta ich
kwasowość, a wewnątrz gromadzić się będą toksyczne
produkty uboczne chemicznych procesów zachodzących w martwym ciele. Enzymy powoli zaczynają
żywić się komórkowymi błonami, które
ostatecznie rozpadają
się. Cały ten proces zazwyczaj zaczyna się w wątrobie i w mózgu,
gdzie znajduje się najwięcej wody, jednak szybko cały organizm
zaczynie się rozsypywać od środka, mimo że od naszej śmierci nie minęło
więcej niż kilka minut! Krwinki z pękających naczyń krwionośnych
wydostaną się na zewnątrz, a pod wpływem grawitacji osadzają się
na drobnych naczyniach włosowatych, odbarwiając skórę i tworząc
plamy opadowe.
W 1863 roku
niemiecki patolog Rudolf Virchow opisał w swoim dziele poświęconym
nowotworom pewien bardzo nietypowy rodzaj guza, który to nazwał
potworniakiem. Taka nazwa od razu sugeruje, że ten „pacjent” musiał przywołać w badaczu uczucia raczej negatywne. Czymże więc
jest sukinsyn, który zasłużył na takie miano? To nowotwór
germinalny, czyli taki, który uformował się z komórek
zarodkowych. Taki rodzaj guza zazwyczaj atakuje jajniki u pań lub
jądra u mężczyzn, chociaż nie jest to regułą. Czasem bowiem komórki, z których później formuje się ten twór, migrują do
innych części ludzkiego ciała.
Potworniaki mają dość
nietypową strukturę, bo obudowane są torbielą skórzastą –
cystą zbudowaną z komórek skóry. W jej wnętrzu, niczym w jajeczku
z niespodzianką, może znajdować się np. spora ilość łoju, ale też włosy, paznokcie, a nawet… zęby! Bywa też tak, że potworniak
składa się z tkanek typowych dla budowy jelita, chrząstek, a
niekiedy nawet i mózgu. Mniam!
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą