Szukaj Pokaż menu

MŻJDD - kiedy dzwoniąc do domu dowiadujesz się najgorszego

102 928  
303   65  
Dziś na grubo, z przodu, z boku i też od dupy strony. Niestety za każdym razem boleśnie, ale tak naprawdę dojmująca smutkiem jest historia numer 10. Aż gardło ściska.

Remonty, które poszły nie do końca tak, jak powinny

83 374  
290   45  
Tak to jest, gdy podczas remontu osoba go przeprowadzająca ma swoją wizję.

Podniebne Opowieści: Do tej katastrofy doprowadziło tylko jedno słowo

98 340  
317   33  
"Tu leży Emilka i za to jej brawo. Bo migała lewym, a skręcała w prawo". Dzisiaj opowieść o pilotach, którym migał lewy, a skręcali prawy.

Była zima, 4 stycznia 1989 roku, kiedy Boeing 737 angielskich linii lotniczych British Midland rozpoczynał rutynowy z Londynu do Belfastu. Pokład był niemal pełny – znalazło się na nim nie tylko 165 pasażerów i dwójka pilotów, ale również aż sześciu pracowników obsługi: szef pokładu, trzy stewardessy i dwóch stewardów.

Samolot dopiero co wystartował i właśnie wznosił się na wysokość przelotową, która ostatecznie miała wynieść trochę ponad 8500 metrów. Nagle samolot wpadł w nagłą wibrację, a we wnętrzu kabiny pasażerskiej pojawił się dym.

Nie tylko podróżni byli jednak zaniepokojeni, bo również, a może przede wszystkim w sytuacji próbowali się zorientować piloci. Widzieli oni przed sobą ekran, po którym poruszały się LED-y imitujące wskazówki – była to nowość, która zastąpiła zegary i klasyczne wskazówki występujące jeszcze w poprzednich modelach Boeinga 737. Z wyświetlacza wynikało jednak stosunkowo jasno, że mocno zmieniły się wskazania dotyczące silnika nr 1, czyli tego znajdującego się po lewej stronie.


Jak się później okazało, w silniku tym doszło do pęknięcia turbiny, co z kolei było spowodowane zmęczeniem materiału. Śledztwo wykazało, że producent silników nie tylko oszczędził stosując materiały słabszej jakości, ale również nie przeprowadził pełnego programu testów na dużych wysokościach. I tak oprócz tej sytuacji, podobne pęknięcia wystąpiły jeszcze dwukrotnie, w różnych samolotach typu Boeing 737.

Wracamy jednak do kabiny pilotów, gdzie momentalnie po awarii silnika kapitan wyłączył automat, który kierował samolotem i sam przejął stery. Pierwszy oficer, który siedział na fotelu po prawej stronie, był odpowiedzialny za nadzorowanie lotu, czyli też podawanie kapitanowi informacji ze wskaźników. Jednak zapytany o to, który silnik uległ uszkodzeniu odparł:
To był le… prawy


Taki błąd ludzki nazywamy zaburzeniami lateralizacji i nie dotyczy to bynajmniej tylko pilotów – jest wręcz powszechny. Najprostszy przykład na początku (wierszyk z Emilką). Lateralizacja jest w dużej mierze związana po prostu z rozróżnianiem kierunków. Zadanie wygląda prosto, ale przecież są ludzie, którzy omyłkowo wciskają pedał gazu zamiast hamulca, wrzucają lewy kierunkowskaz skręcając w prawo, albo próbują odkręcić słoik, obracając wieczko zgodnie ze wskazówkami zegara.

Podobny błąd popełnił też nasz drugi pilot – chodziło mu przecież o ten „drugi prawy” silnik. Niestety ta pomyłka została popełniona w najgorszym możliwym momencie. Oczywiście taki błahy z pozoru błąd przecież łatwo można wychwycić i się poprawić. 4 stycznia zdarzyło się jednak coś zupełnie odwrotnego. Kapitan nakazał bowiem pierwszemu oficerowi zmniejszenie obrotów w wadliwym silniku. Drugi pilot obroty zmniejszył, tylko że właśnie w prawej, działającej poprawnie jednostce napędowej.


Cóż, samolot znalazł się teraz w dosyć ciekawej konfiguracji – lewy silnik nie wytwarzał mocy, ponieważ doszło do uszkodzenia jego turbiny, poza tym zaczynał płonąć. Z kolei silnik prawy… również nie produkował ciągu, ale tylko dlatego, że został wyłączony przez pilota. Macie rację, to musiało się skończyć źle.

Kapitan postanowił lądować awaryjnie w porcie lotniczym East Midlands koło miasta Kegworth w Wielkiej Brytanii. Maszyna miała już niedługo przyziemić – znajdowała się na wysokości 300 metrów, zaledwie 4 kilometry od pasa startowego, kiedy sytuacja zaczęła się komplikować. Niespodziewanie nastąpiła gwałtowna utrata ciągu, a co za tym idzie prędkości, a co za tym idzie – siły nośnej. Z kolei brak siły nośnej nazywamy przeciągnięciem i w taki sposób daleko się nie poleci. Temu wszystkiemu wtórował alarm pożarowy silnika, który dopiero co się uruchomił i system ostrzegania o bliskości ziemi GPWS, o którym pisałem w poprzednim artykule. Tymczasem na drodze samolotu pojawiła się autostrada…


Konkretnie była to droga M1, która biegła zaraz obok lotniska, ale co gorsza – była otoczona stosunkowo wysokimi wałami nasypowymi. Prędkość była daleko poza minimum (ok. 125 węzłów, czyli 230 km/h) i cały czas spadała, ale mimo to piloci mieli nadzieję na cud. Planowali, jakkolwiek głupio to teraz nie brzmi, zaledwie musnąć wał ziemi przed autostradą, w jakiś magiczny sposób się od niego odbić i przeskoczyć nad drogą prosto na lotnisko. Powiem tyle – nie udało się.

Znaczy część pierwsza wypaliła – samolot dotknął ziemi przed autostradą i leciał jeszcze chwilę dalej. Tyle że po chwili o maszynie przypomniały sobie prawa fizyki i dosyć skutecznie sprowadziły ją na ziemię. Ciekawe tylko jak zareagowali kierowcy, którzy nagle zobaczyli Boeinga 737 lecącego na tyle nisko, że przewrócił lampy uliczne i rozbił się następnie na nasypie ziemi po drugiej stronie. Jak by nie było plan pilotów nie tylko się nie powiódł, ale skończył wręcz tragicznie – zginęło 39 osób, a kolejne osiem zmarło w szpitalu. Co ciekawe, drugi pilot przeżył, ale nie był w stanie wyjaśnić, dlaczego w krytycznym momencie użył słowa „prawy”.



* * * *

A teraz wiadomość sponsorowana dla fanów lotnictwa ;-) Jako redakcja Podniebnych Opowieści (czyli ja Hauru22 i inni) wydaliśmy kalendarz na rok 2017 w formacie A3, z dużymi zdjęciami zrobionymi w tym roku. Cena pokrywa głównie produkcję, z lekkim zaokrągleniem w górę, a cała nadwyżka zostanie przekazana na cele charytatywne, tak więc nic na tym nie zarabiamy. A Wy możecie zyskać odlotowy kalendarz i poczucie, że komuś pomogliście. Zostały ostatnie sztuki! Szczegóły tutaj


Pamiętajcie też, że mimo wszystko samoloty to cały czas najbezpieczniejszy środek transportu. Katastrofy i tego typu groźne incydenty zdarzają się na tyle rzadko, że mamy możliwość je dokładnie przeanalizować, aby zapobiec podobnym zdarzeniom w przyszłości.

Tutaj znajdziesz poprzedni artykuł z serii
317
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Remonty, które poszły nie do końca tak, jak powinny
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu 7 zwariowanych ciekawostek z odległego Kazachstanu
Przejdź do artykułu Zupełnie nietrafione przepowiednie całkiem mądrych ludzi
Przejdź do artykułu 12 faktów o pasie cnoty. Rzeczywistość była dość brutalna
Przejdź do artykułu Jak Wielka Brytania poniżyła polskich lotników II WŚ
Przejdź do artykułu Liczniki i kokpity w samochodach, które wyprzedziły swoje czasy
Przejdź do artykułu Co, oprócz walk gladiatorów, Rzymianie oglądali w Koloseum
Przejdź do artykułu 7 oszustów i przekręty tak zwariowane, że aż trudno w nie uwierzyć!
Przejdź do artykułu Faktopedia – Nietypowy sposób zawrócenia lotniskowca
Przejdź do artykułu 10 ważnych postaci historycznych, których byś nie przepił

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą