Warszawska policja poinformowała o zatrzymaniu 37-letniego Waldemara T. U mężczyzny podczas kontroli znaleziono fifkę. Ten przyznał, że owszem, pali marihuanę, ale tylko od czasu do czasu. Ale mundurowi postanowili dokładnie go przeszukać i w majtkach znaleźli amfetaminę. Na to Waldek odparł, że... ktoś musiał mu ją tam podrzucić. Policjanci nie dali wiary i umieścili go w izbie zatrzymań. Jeśli wyrok nie będzie pomyślny, w więzieniu do majtek będzie mogło zaglądać mu dużo więcej osób.
 

 

 

A skoro jesteśmy przy wyrokach, to całkiem niezłe zapadają w Szwecji. Pewien 61-latek, którego wcześniej zatrzymano na jeździe po pijaku, przyznał przed sądem, że pije codziennie. Sędzia najwyraźniej podzielił jego pasję, ponieważ stwierdził, że częste picie podnosi tolerancję na alkohol i... odstąpił od wymierzenia kary, mimo iż Szwed pięciokrotnie przekroczył dopuszczalną normę alkoholu. Ciekawe co na to nasi księża?

 

 

Sąd może być jeszcze wyrozumiały, ale gad już nie. On musi być gadem. Zwłaszcza jeśli ma dwa metry. Waran z Komodo jak gdyby nigdy nic wkroczył dumnie do biura jednego z parków narodowych w Indonezji i pogryzł dwójkę pracowników, którzy siedzieli przy komputerach. Nie wiadomo czemu tak się zachował, ale być może coś mu się nie zgadzało w dokumentach.

 

 

Tymczasem w Rosji doszło do dramatu. W mieście Głazow na Uralu obalono pomnik wódki! Wszystko w ramach walki z alkoholizmem. Na szczęście w położonym niewiele dalej Iżewsku stoi jeszcze pomnik zakąski, czyli pieroga z mięsem. I oby władza nie śmiała go tknąć!

 

 

Za to w Teksasie nieoczekiwanie oświadczenie wydał niejaki Andrew Mendoza, który kilka miesięcy wcześniej został aresztowany za seks z koniem. Jak czytamy w nim, niczym w fascynującym opowiadaniu erotycznym, mężczyzna chciał... zapłodnić konia. I jego zdaniem zwierzę było całkiem zadowolone ze stosunku. Niestety nie zaszło jednak w ciążę.

 

 

Końska mina to jednak mało powiedziane o tym, co widać poniżej. Ale menadżer Beyonce uparcie stara się o usunięcie z "wszystkich internetów" zdjęcia gwiazdy, które wykonano jej podczas jednego z koncertów. Naprawdę nie wiem, o co mu chodzi. Przecież wyszła naturalnie.
 

 

A co ma mówić 58-letni więzień ze Sri Lanki, któremu zrobiono gorsze zdjęcie? W odbycie udało mu się przeszmuglować telefon komórkowy, ale kiedy strażnicy przeszukiwali jego celę... ktoś do niego zadzwonił. Dziwna melodia wydobywająca się z odbytu więźnia mocno ich zaniepokoiła i wysłali go na rentgen. Tam prawda wyszła na jaw. Dlatego pamiętajcie – jeśli macie telefon w odbycie, najbezpieczniej ustawić go na wibracje.